Gościnnie w Domu Lipskich

Gościnnie w Domu Lipskich

Gościnnie. A jakby już (prawie) u siebie. Na Warmii, którą wybraliśmy świadomie.

Nie jak kolegów z podstawówki, ale jak znajomych, do których się tęskni.

Może to prawdziwe nasze miejsce..?

 

Na pewno takie, które warto odwiedzić. Nawet w zimę, kiedy tzw. piękne obrazki zastępują te mniej piękne. Bo właśnie o tej porze roku postanowiliśmy wynieść się z Gdańska żeby poznać bliżej tutejsze lasy, drogi, pola, wsie. Żeby poszukać przestrzeni także dla siebie; znaleźć ciszę i spokój na dalsze twórcze prace, które zgiełk i pęd miasta kradnie za często.

 

Wołowno, dom Rafała i Asi Lipskich, których już nie ma, ale są ich synowie. I jest ich Dom. Na koloni, pod lasem.

Z daleka szum pociągu relacji Szczecin-Białystok, ale chyba nikt z podróżnych nie ma pojęcia którędy pędzi. To stąd widać wszystko w szerszej perspektywie, tutaj nie trzeba wiele mówić żeby dużo usłyszeć. Pociąg mija nas w kilka chwil, dalej zostaje cisza.

 

Dzików ryjących gdzie popadnie, sarenek które bardziej delikatnie korzystają z dobrodziejstw ziemi, sójek co zlatują się stadnie na posiedzenia. A może to był borsuk ostatniego wieczora? Na pewno pies sąsiadów zza wzgórza, który przypomina że ktoś tu jednak też mieszka. I Kaśka, stały kot-domownik, co stanowczo wyprasza niechcianych gości.

 

W takich okolicznościach łatwiej o skupienie. Czego tak naprawdę chcemy, na czym nam zależy? Na permanentnym chwaleniu się swoją pracą? Na przerzucaniu się jeszcze ciekawszymi informacjami? Zapytajcie ludzi z pociągu jak spędzają podróż? Kto z nich jeszcze daje odpocząć swoim zmysłom?