willa fińska

willa fińska

Miejsce

Ul. Polanki na gdańskiej Oliwie, od wieków główny trakt pocztowy do opactwa cystersów w Oliwie skąd prowadził dalej wzdłuż wybrzeża na zachód. To tutaj stoi jeden z 5 w Polsce meczetów z jedynym minaretem, przy tej ulicy znajduje się także rezydencja Lecha Wałęsy. I także tutaj, na początku ulicy, na granicy z dzielnicą Strzyża, w roku 1943 zostały postawione sosnowe fińskie domy modułowe, przywiezione ze Skandynawii …dla zarządców pobliskiego obozu koncentracyjnego Stutthof.

Tak, Gdańsk to miasto przesiąknięte historią…

 

 

Dom

Po wojnie domy tej części miasta przejęło Biuro Odbudowy Portu oddając nieruchomości w dzierżawę swoim inżynierom i pracownikom. Jednym z nich był ojciec p. Małgorzaty, która przyszła na świat na 1-szym piętrze tego domu niedługo potem.. Dziś to właśnie z nią i jej mężem miałem okazję się poznać i porozmawiać. Trochę wcześniej, 2 lata temu, wraz ze swoim synem i synową, po wielu latach dojrzewania do decyzji postanowili ….zburzyć drewniany dom rodzinny by w jego miejsce wybudować nowy – 2 rodzinny; dla siebie, dzieci, a potem w spadku dla wnucząt.

Nie było łatwo podjąć taką decyzję; korzenie, 3 pokolenia rodziny, kilkadziesiąt lat trwania. Jeżeli materializm może nie być grzechem to chyba właśnie w postaci domu (rodzinnego).

A jednak. Znalazłem ogłoszenie w prasie. Z chęcią odsprzedadzą komuś materiał (dom) z rozbiórki, lub oddadzą w zamian za pomoc w rozbiórce, tak by chociaż w symboliczny sposób zachować ciagłość jego istnienia. Stanęło na tym, że zdemontujemy i weźmiemy deski. Po ponad 70 latach w niesamowiecie dobrym stanie! Zdrowe, czyste pod warstwą farb i brudu, pachnące wciąż żywym drewnem.. Obiecałem wszystkim domownikom, że dam znać gdzie deski dostaną nowe życie. Złożyliśmy je pod przykryciem obok warsztatu by czekały na nowe przeznaczenie.

 

Rozmowa

Wróćmy jednak na ulicę Polanki i rozmowy z p. Małgorzatą oraz jej mężem Kazimierzem. Poszedłem tam z chęcią posłuchania starych historii domu, desek, ludzi.

A tymczasem okazało się, że wiele lat dochodzenia do trudnej decyzji o wybudowaniu nowego domu w miejsce starego jest wynikiem dogłębnej analizy warunków mieszkaniowych – czysto życiowego podejścia. Rodziny są dwie; budują wspólnie, ale dzielą dom ścianą jak sąsiedzi – będzie intymnie i łatwiej podzielić spadek. Znają tą działkę, układ całej bryły i wnętrza od kilkudziesięciu lat – projektują wnętrze kompletnie dopasowane do swoich potrzeb i zwyczajów. Ustawiają i budują ściany tak aby słońce i warunki atmosferyczne pomagały, nie przeszkadzały. Po prostu w miejscu starej klasycznej willi stawiają dom dokładnie przemyślany, wykorzystując najnowsze osiągniecia techniczne (wentylacja, izolacja, dokładność wykonania, materiały etc.).

Czyż to nie piękne?! Dojrzeć tak długo w decyzji o tak kolosalnym znaczeniu – zburzyć stary rodzinny dom, piękny, ale niefunkcjonalny (ogrzać dom letniskowy!), by zbudować nowy – solidnie, mądrze, z myślą o przyszłych pokoleniach. Na tym samym kawałku ziemi.

Oddając jeszcze komuś w spadku część tej pięknej historii w postaci materiału drewnianego.

 

Deski

Rodzina p. Małgorzaty zbudowała w miejsce starego funkcjonalny nowy dom (pamiętali i użyli w nowych wnętrzach odrestaurowane drzwi, belki!), natomiast deski fasadowe po obróbce trafiły do nowego niesamowitego miejscea – Dom Robak pod Cieszynem – zobacz wpis Worm House !

Wpierw trzeba było deski zdemontować, to zajęło 2 dni, zwieźliśmy je pod warsztat, otuliliśmy plandekami i tak przeleżały 2 zimy. Gdy okazało się, iż znalazł się ktoś kto właśnie szuka takiego materiału, przyszedł czas na bliższe przyjrzenie się deskom. Są w świetnym stanie! Pochądząca z dalekiej północy sosna była jedynie zmęczona powierzchownie (farby, brud, słońce). Wystarczyło ją przeciąć aby ujrzeć zupełnie zdrowe żywe drewno! Bez absolutnie żadnej skazy, zagrożenia. Anglicy na pytanie jak dba się o trawę na Wimbledonie mówią, że nic prostszego – sieje się, podlewa, kosi. I tak 300 lat. Podobnie z drewnem. Trzeba poczekać aż wzrośnie, ściąć przed zimą kiedy uboższe w soki, najlepiej poczekać aż naturalnie wyleży kilka lat. To z ul. Polanki musiało tak do nas trafić, a potem wisiało na fasadzie przez kolejnych 70 lat i odpowiednio zadbane przez domowników dożyło roku 2017 w świetnym stanie.

 

Afirmacją tego stanu będzie fakt, iż zostaną zamontowane …lewą stroną na prawą! Przyszedł już czas na zamknięcie tego etapu ich egzystencji; wojna, poprzedni właściciele. Teraz to rewers napisze zupełnie nową własną historię. Kondycja i grubość drewna pozwolą na taki niecodzienny, a jakże symboliczny gest.

Nam pozostało przygotwać je właściwie do nowego zadania. Pozbyliśmy się wszystich gwoździ, śrub, elementów stalowych. Każda deska została dokładnie przejrzana – wycięliśmy wszystkie „ułomności”, większe pęknięcia etc. Następnie dechy zostały posortowane szerokościami i długościami, tak aby podczas ścinania rantów móc zrobić to w powtarzalnych parametrach jednocześnie tracąc jak najmniej materiału. Każdą deskę musieliśmy podciąć po całej długości pod kątem (tzw. kapinos) co ułatwi po poziomym położeniu desek odpływ wody ściekającej z góry na dół. Kilka podstawowych szerokości i długości. Posortowane. Gotowe do wysyłki.

 

 

Droga

Potem przyszedł czas się z nimi pożegnać. Ciekawe jest to, iż dopiero gdy nadałem cały transport desek (z myślą o śladzie węglowym spedycja przy okazji pustego kursu kuriera na płd Polski) zorientowałem się, iż …nie zostawiłem sobie ani jednego kawałka tego drewna na pamiątkę, jako egzemplarz pokazowy. Coś co robię zawsze, żeby wiedzieć gdzie jakie drewno użyliśmy. Jakby cały materiał należał najpierw do pierwotnego domu, a teraz znalazł nowego, jedynego właściciela.

Nam pozostało za to: wiadro gwoździ, ok. 250 l trocin z obrzynania, dobry tydzień pracy na warsztacie dla 2 ludzi (nie licząc pomocnika 3 letniego Teosia), i wspomnienie pracy z niesamowitym materiałem, który służył już 4 pokoleniom, a będzie przynajmniej kilku kolejnym.

I to w jaki sposób..!